OBSZARY DOSKONAŁOŚCI CZŁOWIEKA

ODPOWIEDZ
ram
Articles: 0
Posty: 83
Rejestracja: 11 cze 2020, 21:26
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

OBSZARY DOSKONAŁOŚCI CZŁOWIEKA

Post autor: ram »

Istotną rzeczą w poznawaniu człowieka jest umiejętność określania jego poziomu świadomości. Ani omawianie czakr, ani ciał subtelnych nie pozwala bowiem na precyzyjniejsze ustalenie, z jakim człowiekiem mamy do czynienia, jaki kierują nim procesy psychiczne i jakie jest jego nastawienie do świata, które wynika nie tylko z wiedzy i doświadczenia, ale także z inkarnacyjnych naleciałości. Nie wolno nam jednak zapominać, że świadomość człowieka ulega warunkowanym czasem i przestrzenią przemianom, że zależna jest od wielu czynników, także tych pochodzących z innych wymiarów.
Kiedy przyjdzie nam badać ludzi na skali rozwoju, od razu spostrzeżemy, iż doskonalenie się człowieka zawsze następuje etapami, że nie sposób osiągnąć punktu „b” bez wcześniejszego przekroczenia punktu „a”. Ktoś, kto stoi na wyższym poziomie, siłą własnego doświadczenia potrafi doskonale zinterpretować przyczyny zachowań osób mniej doskonałych. Przejście do ośrodka wyższego jest możliwe po urzeczywistnieniu funkcji ośrodka niższego. Każdy człowiek przechodzi tę samą drogę i każdy prędzej czy później osiągnie ten sam próg rozumienia, jednak tu i teraz dają się zauważyć znaczące różnice między poszczególnymi ludźmi, co prowadzi do wielu nieporozumień, zwłaszcza że ludzie stojący niżej, prawie zawsze uważają, że są lepsi i usiłują wszystkim narzucić własne zdanie.

Zacznijmy od omówienia pierwszego ośrodka świadomości, który zwyczajowo określa się mianem centrum seksu. To w nim ukryty jest popęd do życia. Ludzie funkcjonujący na tym poziomie często wpadają w pułapkę społecznego oprogramowania i miast cieszyć się seksem i kreatywnością poprzez nadanie im zdrowej formuły przyjemności i wiary w siebie, zaczynają z tym walczyć. W ten sposób niszczą samych siebie. Nikt nie może wygrać walki toczonej przeciw własnej energii, przeciwko samemu sobie. Ludzie na tym poziomie tego nie pojmują, a wskazówki innych traktują jako wywyższanie się. W tym obszarze egzystencji dominuje potrzeba bezpieczeństwa. Liczy się wszystko, co zapewnia wygodne, bezproblemowe życie. Wyższe uczucia są iluzją. Tu obecność drugiego człowieka jest odbierana jako zagrożenie. Dominują lęki i reakcje upozorowane. Właśnie dlatego ślepe zawierzanie dogmatom, fundamentalistycznym ideologiom, wszystko ułatwia. Wtedy wszystko staje się proste i bezproblemowe, akceptowane przez ogół. Tak właśnie wygląda wygodne funkcjonowanie w świecie mroku. Fanatyzm i głupota prowadzą do licznych patologii. To świat istnienia czarnego i białego, gdzie nie ma miejsca na pośrednie tonacje. Tu albo jest się w grupie, albo przeciwko niej. A skoro grupa stanowi rodzinę, to należy zrobić wszystko, by zająć w niej silną pozycję, by dać się zauważyć, by stworzyć takie zewnętrzne warunki egzystencji, aby wewnętrzny świat neurotycznych reakcji lękowych jak najskuteczniej zagłuszyć.

Gromadzenie pieniędzy, otaczanie się zausznikami, stawianie murów obronnych, to skuteczne mechanizmy potwierdzające wartość i nietykalność. Pojęcie tolerancji, wolnostojeństwa i wolnomyślności tu w ogóle nie istnieje. To (w oczach takich ludzi) cecha ludzi słabych, którzy wymyślają niedorzeczności specjalnie po to, by jeszcze lepiej funkcjonować. Liczy się tylko grupa, tylko ona gwarantuje spokojny sen. Tu indywidualiści mówiący o wolności stanowią poważne zagrożenie dla ustalonego porządku. Są postrzegani jako wichrzyciele, którzy zmuszają ludzi do bezsensownej pracy nad sobą, do przerwania „ciągłości”. Tu nikt nie pojmuje, że odrzucenie lęków i ciągłego poczucia zagrożenia nie oznacza totalnego osamotnienia. Tu wciąż wykorzystuje się ludzi, ustawia w rządku i im rozkazuje. Dziecko, sąsiad, obcokrajowiec – wszyscy traktowani są jako statyczne elementy życia, które należy ustawiać pod siebie.

Drugim poziomem świadomości jest śmierć, śmierć starego, śmierć lęków i urojeń, śmierć nas samych. Okazuje się bowiem, że dominujące ego, ów domontowany nam ogranicznik, stale domaga się troski i uwagi. Tu ego decyduje o wszystkim, a „wszystko” dla człowieka oznacza „nic”. W tej sferze życia liczą się przyjemności, a całość ma charakter szaleństwa i dominacji. W podporządkowaniu drugiego człowieka upatruje się jedność z nim. Ale ta jedność bazuje na totalnym uzależnieniu i wykorzystaniu. Fragmentaryczne postrzeganie świata obraca się wokół seksu, jedzenia i na jakichś tam, ciągle powtarzanych przyjemnościach. Może wyobcowanie nie jest aż tak wielkie jak w pierwszym ośrodku, bo tu już zauważamy drugiego człowieka, jednak jest to wciąż obszar zaspokajania własnych potrzeb. Kiedy jednak jakiś człowiek spełni swoją rolę, to zostanie porzucony jak zwyczajny balast.
Ale tu po raz pierwszy pojawia się zrozumienie tej dziwnej zależności, że ustawiczna pogoń za przyjemnościami, gdzie drugi człowiek jest tylko środkiem do celu, w zasadzie nie przynosi spełnienia i satysfakcji. Ale siła przyjemnych doznań jest tak wielka, że nikt nie jest w stanie wyrwać się z jej uścisku. Seks, jedzenie, muzyka, sztuka, bogacenie się, zatracanie się w rozrywkach i w naukowych, czy też mistycznych rozmyślaniach, uparcie zagłusza życie wewnętrzne. Przyszłość jest wizją ułożoną pod kątem naszych rozdmuchanych ambicji. Dzięki temu łatwiej przekonać siebie, że ustawiczne doznawanie przyjemności jest zdecydowanie lepsze od ulegania lękowi. Emocje rozkwitają i osiągają punkt kulminacyjny.

Na trzecim poziomie świadomości wciąż trawi człowieka niedosyt. Choć byt materialny i przyjemności zostały zaspokojone, to nadal toczy się walka z emocjami. Pojawiają się też kolejne potrzeby do zrealizowania. W sukurs tym wysiłkom przychodzi intelekt, który nagle odkrywa potęgę wiedzy, który umie się uczyć i który te nauki potrafi wykorzystać. Sterowanie ludźmi staje się automatyczne i niemal doskonałe w swoim nikczemnym wyrazie. Wartość ludzi ocenia się po tym, jaką mają władzę nad pozostałymi. W pogoni za pieniądzem i urzędami zatraca się cały sens duchowego wzrastania. Byle tylko posiadać więcej i więcej. Byle tylko być lepszym i przez to mniej zagrożonym upadkiem. Tworzy się chore systemy wartości i winduje wymagania w stosunku do tych, którzy chcą się znaleźć na szczycie. Hierarchia, posłuch, indoktrynacja, wszelkie totalitarne systemy (polityczne, religijne, gospodarcze, finansowe i środowiskowe) służą tylko jednemu celowi – zdominowaniu ludzi poprzez uzależnienie ich od systemowego oprogramowania. Przy czym rządzący tak to ustawiają, by samemu stać poza tymi ograniczeniami. To świat teatru, w którym chętnie się gra, gdy owa gra przynosi wymierne korzyści. Każdy, kto zamierza zająć miejsce na widowni, narażony jest na wszelkiego rodzaju sankcje i szykany. Każdy, kto zamierza wystawić własną sztukę, uważany jest za zdrajcę i wichrzyciela. Obowiązuje bowiem jedna niepisana zasada – aktorzy grają wciąż w tej samej sztuce. Struktura świata nie może być inna – nie może być zmieniona.

Czwarty poziom świadomości jest obszarem udawania doskonałości. Ale owo udawanie prędzej czy później doprowadza do zastanowienia się nad tym, czy aby nie mniej kosztowne jest bycie doskonałym, niż ową doskonałość udającym człowiekiem. Wyostrzony intelekt zauważa, że aktorzy i scena to nie wszystko, że istnieje widownia i scenariusz, według którego toczy się życie. Coś podpowiada, że ów scenariusz nie jest jedynym, a sama sztuka ma wiele odsłon, że istnieje kurtyna, za którą Wielki Reżyser pociąga za sznurki. Coś każe się domyślać, że za owe sznurki może pociągać każdy z nas. Świadomość zagrożenia mija, a pojawia się ciekawość. Człowiek zaczyna wychodzić poza własne ograniczenia. Typowe dla pierwszych trzech poziomów lęki i obawy z wolna znikają w pojawiającym się ogniu uniwersalnego braterstwa. Duchowe siły, zstępujące z góry, mieszają się ze zwierzęcą egzystencją niższych płaszczyzn, tworząc obszar akceptacji, w którym człowiek wpada w wymiar postrzegania wydarzeń takimi, jakimi są naprawdę. Ludzie zaczynają być postrzegani jako zbiór rozmaitych cech osobowości i nie budzą już lęków.

Choć wciąż żywimy w stosunku do nich chłodne uczucia, to zaczynamy cenić indywidualność i dążenie do zaspokajania ich własnych potrzeb. Drugi człowiek staje się zjawiskiem godnym poznania – jest inny i nie budzi już strachu. Otwierające się serce ujmuje świat w bezstronnym osądzie, gdzie złudny blask dążeń charakterystycznych dla działań typowych dla ludzi niższych płaszczyzn, gaśnie w obliczu potrzeby bycia z innymi ludźmi. Drugi człowiek staje się drogą do poznania natury. Stosunki interpersonalne i rodzinne nabierają właściwych wartości duchowych. Zaczyna się zwracać uwagę na to co łączy, a nie na to co dzieli. Otaczające środowisko staje się przyjazne, a ludzie zaczynają być postrzegani nie jako konkurencja, ale jako jednostki nieszczęśliwie wplecione w życie, które popełniają typowe dla ludzkiego rodzaju błędy. Ich obecność zaczyna stanowić niezbędny atrybut życia. Stają się niezastąpieni w poznawaniu nas samych. Doświadcza się ich nie poprzez neurotyczne lęki i niezaspokojone potrzeby, ale poprzez wspólne budowanie nowego obrazu świata poprzez jedność uczuć i celów.

Tutaj zaczynamy słyszeć i odczuwać świat, a nie jak było poprzednio interpretować go według byle jakich opisów. Miłość pomaga zrozumieć, że moce intelektu są zawodne, że są kształtowane przez siły stojące w sprzeczności z prawdziwą naturą człowieka. Człowiek nareszcie staje się ludzki. Choć nie jest jeszcze boski, to na pewno przestaje być zwierzęciem. Potrafi płakać, kochać, dzielić się bez mrugnięcia okiem dla samej przyjemności bycia z kimś innym. Ciało i fizyczność pozwalają na doświadczanie Boga poprzez świat i drugiego człowieka. Człowiek dostrzega transcendentalne i chce być potrzebny, chce wzrastać, chce być bliski i otwarty, chce dawać, przekształcać środowisko w integralne pojęcie wspólności, szanować wybory innych i ich indywidualne spojrzenie na świat. Owszem, owa walka o Boga w samym sobie jest wciąż dyskusyjna, wciąż ulega się prawu ogółu, co powoduje, że człowiek raz po raz wpada w sidła zastawione przez programy, wikła się w spory z samym sobą, tym dawnym i tym nowym, tym zwróconym ku sentymentom i tym zwróconym ku wyższym racjom. Ale też właśnie tutaj, w sercu, człowiek może po raz pierwszy dokonywać samodzielnych wyborów, może doświadczać namiastki swojej prawdziwej mocy. Nie raniąc innych może otrzeć się o własną duchowość.

W piątym ośrodku świadomości spotyka się już wewnętrzne z zewnętrznym. Człowiek już pojmuje, iż duchowość jest jego najważniejszym składnikiem, że to co dotychczas stanowiło o wartości życia, w ogóle nim nie było. Było ledwie zaczynem, ledwo pomocą w zrozumieniu samego siebie. Zaczyna odbierać halo wszechświata i postrzegać siebie jako prawdziwą cząstkę Boga, jako niezniszczalny element. Dokonuje się w nim najistotniejsza zmiana. Rozpoczyna świadomościowy ruch ku Przyczynie i zarazem odwrotnie – wejrzenie przyczyny w siebie samego. Złudzenie dwoistości zanika i człowiek budzi się jako siła integrująca wszystko, co istnieje. Człowiek piątej płaszczyzny już bez lęku otwiera się na życie, eksploruje świat, szuka nowego i nieznanego, doświadczając w tym nowym i nieznanym samego siebie. Dlatego relacje z ludźmi są proste i efektywne, nakierowane na znalezienie jak najlepszego dla wszystkich rozwiązania. Człowiek piątego poziomu chętnie korzysta z doświadczeń innych, wspierając ich własną wiedzą bez narzucania osobistych preferencji. Życie nabiera smaku i harmonii, świat staje się przyjaznym miejscem, a jeśli już ktoś bawi się w oceny, to raczej skupia uwagę na własnej kreatywności. Największą pułapką tego poziomu jest przywiązywanie zbyt dużej wagi do własnego rozwoju duchowego, który jawi się jako coś podlegającego odgórnie ustalonym standardom, a nie jako przemiana duchowa zachodząca wewnątrz człowieka niezależnie od środowiskowych nacisków. Może dlatego człowiek często sam dla siebie zaczyna stanowić niekwestionowany autorytet. To takie, ostatni raz, uleganie naciskom ego.

Na szóstym poziomie ego rozpływa się samo. Tu wszystko traci znaczenie. Tu wszystko znaczenia nabiera. Tu zbiegają się w jednym wszelkie pozornie przeciwstawne sobie siły. Minus z plusem, kobieta z mężczyzną, niewiedza z wiedzą, człowiek z Bogiem, niemożliwe z możliwym, wyobraźnia prawej półkuli z rozumowaniem lewej. To poziom swobodnego wyboru. Każdy, kto tu dociera, może być tym, czym zechce, wedle chwilowej zachcianki. Tu się płacze i jest się dorosłym, tu się zdobywa góry i chętnie kopie dołki w piasku. Tu się żyje prawdziwie, bez oceniania i iluzji. Tu jest źródło, które rozpuszcza ego w kosmicznej całości. To źródło jest porządkiem. To źródło jest miejscem, w którym człowiek staje się panem własnego losu. Doświadcza się własnej woli, a zarazem już nigdy tej woli i mocy nie wykorzysta się przeciwko drugiemu człowiekowi. Można więc powiedzieć, że ludzka wola staje się wolą Boga. I to jest szczera prawda.

Mimo życiowych wzlotów i upadków człowiek staje się spokojny i zrównoważony, trzeźwo widzi siebie i otaczający go świat, nie bawi się w oceny, ale w przygotowywanie jak najbardziej harmonijnych rozwiązań. Większe znaczenie ma owa równowaga, niż własne aspiracje. Społeczne oprogramowanie, tak boleśnie odczuwane poziom niżej, przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Dystans w widzeniu siebie i świata sprawia, że liczy się tylko to, co ma znaczenie dla ogólnego wzrostu duchowego. Dawniej dodawaliśmy do siebie nowe składniki życia i świadomości, teraz, od piątego poziomu, skrzętnie wyzbywamy się wszelkich naleciałości, aby tylko zostało to, co najcenniejsze – sam człowiek. Nawet wolność zdaje się hasłem z innej epoki, bowiem prawdziwego człowieka nikt i nic nie jest w stanie zniewolić, gdyż nikt i nic nie posiada władzy nad jego jestestwem, nad jego wyzwoloną duszą. Człowiek staje się artystą, okiem świadomości tego, co jest. Zlewa się w nim przeszłość , czas teraźniejszy i przyszłość, on sam staje się strukturą, która potrafi wyrazić się w czasie i przestrzeni. Tu człowiek traci złudzenia, gdyż złudzenia wcale nie były mu potrzebne by pojąć, iż jest.

Poziom siódmy to sfera znikania i człowiek jedynie udaje, że tkwi częściowo w tym wymiarze. Tu wszystko jest niczym i odwrotnie – wszystko jest w nim zawarte. Gdy człowiek zaczyna rozumieć, iż w wielości nie można się zagubić, bo wielość jest niepodzielna, wtedy światy materialne umierają dla niego na zawsze w zewnętrzu i automatycznie przechodzi on na plan wyższy, by owe światy rozwijały się w nim dalej. Człowiek na tym poziomie jest pogodny i mądry, a wiedza służy mu jako nośnik do przekazywania prawdy, która jest już w nim zawarta. Pokorę, wynikającą z otwarcia się na nieznane, umysł wplata w słowa o przeszłości i w zdobytą wiedzę, aby tym samym i w innych ludziach burzyć przeszkody prowadzące do urzeczywistnienia. Stary umysł znajduje nareszcie harmonijną ciągłość w pustce istnienia.

ŹRÓDŁO https://www.youtube.com/watch?v=4u3Sh67yD3U
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość